Nie poszukuję zgiełku i nocnego życia. Przeciwnie. Cenię spokój, bliskość natury, dobrą kuchnię i atrakcje archeologiczne. Z dala od codzienności, na wyspie narodzin Zeusa, spędziliśmy jedne z najpiękniejszych wakacji w życiu. Istro to przytulne miejsce, w którym można poczuć się jednocześnie jak w domu i jak w pałacu Minosa. W powietrzu unosi się zapach, wciąż nie wiem, kwiatów, drzew oliwnych, czy ziół - niektóre z nich występują tylko na Krecie. Do dziś pamiętam malarskie odcienie morskiej wody, góry schodzące do morza i malowniczą wieś Pyrgos, przypominającą starogrecką polis. Okoliczne tawerny oferowały mnóstwo przysmaków, ale i w hotelu królowała tradycyjna, grecka kuchnia. Kreteńskie wino okazało się najlepsze z próbowanych przeze mnie w życiu. Miejsce jest bezpieczne i pozwala na prawdziwy relaks. Ciepłe, romantyczne wieczory zapewniają niepowtarzalny klimat. Już tęsknię na moim drugim, greckim domem w Istron, zwłaszcza gdy popatrzę na którąś z pamiątek na półce.